27.07.2019

Dlaczego wybrałam akurat tę metodę?

Z wykształcenia jestem muzykoterapeutą. Jestem z pokolenia, które wybiera ścieżkę swojego przyszłego życia kierując się ciekawością, pasją lub upodobaniem. W matematycznym, owianym legendami wrocławskim XIV liceum muszę podjąć decyzję czy psychologia czy muzyka.

Na wrocławskiej Akademii Muzycznej właśnie rozkwita pod skrzydłami profesora Tadeusza Natansona muzykoterapia. Kierunek nowy opowiadający o człowieku, o muzyce i o nich razem. W międzyczasie zaczynam śpiewać i muzyka anektuje mnie na długi czas.

Historia piękna lecz jest w niej coś, co niekoniecznie zachwyca – prozaiczny ból pleców. Od dzieciństwa, odkąd sięgnę pamięcią, mocniejszy, słabszy, jednak wierny towarzysz mojej życiowej podróży. Z biegiem czasu wierniejszy, mocniejszy, bezwzględny i coraz bardziej natrętny. Starając się roluźnić nasze więzy podejmuję próby zdystansowania się od niego. Praktykuję jogę ufając jej wielowiekowej tradycji i idei holistycznego spojrzenia na człowieka. Wierzę, że zdyscyplinowanie umysłu uspokoi moje nerwy i złagodzi dolegliwości bólowe. Oczekiwane efekty jednak nie są spektakularne. Dopatruję w tym własnej winy, zbyt małe zaangażowanie w praktykę, lenistwo i brak dyscypliny.

Korzystając z porad magazynów dla kobiet próbuję przygody z siłownią przekonana, że wzmocnienie garnituru mięśniowego uwolni mnie od natrętnego przyjaciela. Niestety tu także spotyka mnie fiasko, nie udaje mi się wykorzystywać karnetów, ciągle coś wypada, ciągle coś stoi na przeszkodzie. Są też wizyty u fizjoterapeutów, osteopatów, ortopedów i bioenergoterapeutów……

Przyjaciel ból trwa wiernie ze mną. Ja szukam dalej i znajduję .Znajduję myśl, która pociąga mnie za sobą, oczarowuje i zachwyca. Rób mniej, szukaj komforu, odpoczywaj, nie ważna jest ilość powtórzeń, zakres ruchu czy siła, ważna jest jakość i uważność. Nie cel jest najbardziej istotny lecz droga jaką idziesz do tego celu. Celem jest jakość działania. Coś zupełnie przeciwnego do mojego dotychczasowego przekonania że do celu dochodzi się w trudzie, znoju i pocie. To co łatwe jest nic nie warte. I tylko taka strategia tłumaczy sens naszego życia.

Zachwycają mnie jeszcze inne myśli Feldenkraisa, decyduję się na studiowanie jego pracy, wyjeżdżam do Wiednia i na okres 4 lat zagłębiam się w metodę pracy z ciałem którą stworzył i która nazywa się od jego nazwiska Metodą Feldenkraisa.